Dzisiaj nasza firma DWORZYSK kończy 10 lat. Napisałam kilka zdań o tym, jak zrobiliśmy pierwszy krok na ścieżce pt.: „prowadzenie własnej działalności”, ale chcę zacząć od czegoś zupełnie innego. Zróbcie sobie herbatę, bo to dłuższy post.
Kiedy myślę o firmie, jedna rzecz przewija się właściwie we wszystkich wspomnieniach – zapach ziół. Przeróżnych ziół, ale po tych 10 latach zapach lawendy jest chyba tym, który znam najlepiej. Inaczej pachnie świeża na krzaku, inaczej ścięty, świeży bukiet. Inaczej susząca się, jeszcze inaczej suchy wianek wygrzany w słońcu. Wilgotne pole po deszczu też ma swój zapach. Dla mnie zapach naszej firmy to aromat dymu z suszonej lawendy. Od wielu lat, chyba od początku pola, czyli od 2010 roku, na rozpoczęcie lawendowych zbiorów palimy suchy bukiet z wcześniejszego sezonu. Wymyśliliśmy sobie taki rytuał przy ognisku, trochę wspominamy poprzedni rok, trochę czarujemy nadchodzący sezon. Bardzo lubię dymy i kadzenie, kojarzą mi się z porządkami, z zamykaniem tego, co było. Po tym, jak pierwszy raz przemarzły nasze lawendy zrobiliśmy ognisko i spaliliśmy wszystkie wycięte suche krzaki. Któregoś roku było bardzo deszczowe lato, przy suszeniu bukietów przepalaliśmy w piecu kaflowym, żeby kwiaty nie spleśniały. Wtedy też lawenda pachniała inaczej. 10 lat firmy świętujemy przy ognisku, w którym wylądowały suszone łodyżki lawendy. Kadzimy na następne pomyślne 10 lat.
2 czerwca 2014 otworzyłam działalność gospodarczą. Wcale nie po to, żeby, jak podpowiada rozsądek, od 2 czerwca ruszyć ze sprzedażą gotowych usług czy produktów. Firma chodziła nam po głowach od jakiegoś czasu, to miała być działalność turystyczna. Wtedy, otworzyłam ją, bo była wymagana przy dofinansowaniu, o które się staraliśmy. W planie mieliśmy rozpoczęcie budowy infrastruktury turystycznej. Dofinansowania nie dostaliśmy z powodu braku doświadczenia w prowadzeniu firmy, hehe. Żeby było jasne, startujące działalności nie były wkluczone w wymaganiach dofinansowania. Jedynym sposobem na zdobycie doświadczenia było poprowadzenie działalności, a skoro i tak myśleliśmy o firmie, postanowiliśmy myśleć szybciej i spróbować bez dofinansowania. Skoczyliśmy na głęboką wodę, bez pieniędzy i bez planu, ale za to z silnym przekonaniem, że już czas. Jak bardzo nie wiedzieliśmy, na co się piszemy, rozumie każdy, kto prowadzi lub prowadził swoją firmę. Nie zmienia to faktu, że jak do tej pory, to najlepsza zawodowa przygoda naszego życia i cieszymy się, że trwa.
Czy myślałam, że będę właścicielką firmy świętującą jej 10-lecie z brudnymi stopami przy ognisku? Chyba nie. Kiedy startowaliśmy, nie bardzo myślałam o tym, co będzie za 10 lat. Wtedy pewnie powiedziałabym, że wyprawimy jakąś galę, może w stodole, ale jednak galę. Ale właśnie tak czuję się najlepiej. Siedzimy przy ognisku, piszę do Was. Jest po naszemu i to sobie cenię we własnej firmie najbardziej. Działalność gospodarcza była dla mnie od zawsze oczywistym wyborem, to była kwestia czasu. Dzisiaj moja działalność jest zawieszona. Od kilku lat jesteśmy spółką.
To, że dotarliśmy do tego punktu to zasługa wielu osób. Rodziny i znajomych, którzy pomagali nam etykietować produkty, kiedy jeszcze byliśmy w firmie sami we dwójkę. Wszystkich pracowników, którzy dołożyli i dokładają swoją cegiełkę do tego przedsięwzięcia. Dziękujemy!
Najważniejsze dziękuję ode mnie, jest dla mojego męża i wspólnika. Grześ, dziękuję za to, że jesteś moim wiatrem w żagle, za wszystkie wspólne rozkminy zawodowe i życiowe, za każdą łzę radości i złości, która się składa na naszą firmę, za to, że codziennie idziemy razem.
O szczegółach tej 10-letniej przygody będę pisać do końca roku. To jak firma wygląda dziś, a jak wyglądała 10 lat temu, nie jest do opowiedzenia w jednym poście, dlatego zaczynamy świętowanie w czerwcu, a skończymy w grudniu. Mamy przygotowanych dla Was kilka niespodzianek. To dzięki Wam możemy tworzyć firmę DWORZYSK. Dziękujemy, że nami jesteście!
A wiecie jaki miał zapach miał nasz dom, kiedy zaczęliśmy przyjeżdżać do Dworzyska? Zacieru owocowego na bimber, ale to opowieść na inny raz.
Ula z Dworzyska